Razem czy osobno? Robić coś wspólnie z żoną/mężem? A może wspólna firma? Mity wspólnotowe – czyli Singlom wstęp (nie)wzbroniony.
Zarzut 1: Tak już powinno być i kropka.
„Chłopy na pole, a Baby do garów”. Wcale nie lepiej jest z innym schematem. „Kobiety na traktory, a faceci do przedszkoli” (bardzo proszę nie identyfikować autora z powyższymi stwierdzeniami).
Chłopie, zwariowałeś? Pracujesz z żoną? I do tego własną? 😉 No tak, bardzo częsta reakcja gdy mówię że prowadzimy naszą firmę wspólnie, razem z żoną. Działamy ręka w rękę od ponad dwóch dekad i jakoś tak z każdym rokiem czujemy się w tym lepiej i lepiej. Mam na myśli naszą sytuację, a kto nas zna, ocenia to jako naturalny stan rzeczy w naszym domu. O wspaniałych, przedsiębiorczych kobietach piszę tutaj.
Chcę się podzielić moim spojrzeniem na ten problem nie z punktu widzenia porad prawnych, czy podatkowych, ale czysto praktycznych i „okołożyciowych”.
Przyznam jednak, że nie zawsze tak myślałem. Co więcej, gdy spotykam się z ostrą krytyką takiej małżeńskiej współpracy, zawsze staram się odgadnąć motywy takich wypowiedzi. Co więcej, pomyślmy ile takich obiegowych opinii i rad życiowych często powtarzamy bezwiednie na zasadzie: tak jest i kropka. Bo tak mówił dziadek, starszy kolega czy sąsiad.
A kto Ciebie uczył szynkę na święta przyrządzać?
Tutaj przypomina mi się słynna anegdota z szynką w garnku. Córka pierwszy raz zabiera się za przygotowanie szynki na święta. Pamięta, jak jej matka tłumaczyła, że zawsze trzeba obciąć brzegi szynki przed włożeniem do garnka. Córka posłusznie obcina te brzegi, ale nie daje jej spokoju ciekawość o powody takiego przygotowania mięsa. Pyta więc matkę i otrzymuje odpowiedź:
– Bo tak trzeba – mówi rodzicielka.
– No ale dlaczego? – docieka przyszła zwyciężczyni Master Chefa.
– Bo tak trzeba i już. Babcia tak robiła.
Na co córka dzwoni do babci i pyta o motywy okrajania brzegów szynki. Na co babcia z rozbrajającą szczerością:
– Kochanieńka, moja brytfanna była za mała i szynka się w niej nie mieściła.
I tak z ojca na syna, z dziada na dziada….
Mam wrażenie, że podobnie sprawy się mają w temacie relacji damsko-męskich. Synowie powielają błędy ojców, a ci swoich ojców i tak od bez końca.
U nas na Podlasiu
U nas na Podlasiu podejście mężczyzn do kobiet jest dużo bliższe wschodnim standardom niż zachodnim. Między innymi w tym upatruję genezę podejścia na Macho i Samca Alfa w temacie zarabiania pieniędzy oraz roli kobiety w domu. Zaradny facet to oczywiście wspaniała sprawa. Chyba nad tym nie ma dyskusji. Ale te nasze wzorce kulturowe relacji małżeńskich utrudniają podejmowanie racjonalnych decyzji w temacie wspólnego prowadzenia rodzinnej firmy.
Żeby nie było tak jednostronnie, to mam też przykłady innego podejścia do tego tematu. Znam spółkę trzech kolegów, która działa bez większych zawirowań chyba ostatnie 35 lat. Wspólnicy, panowie, maja jedną żelazną zasadę: żonom do firmy wstęp zakazany. Ale to chyba przykład na inny problem. W tym przypadku zagrały też rolę wzorce tradycyjne, kulturowe. Żonom tak było wygodniej i one również prezentowały tradycyjny stosunek do roli kobiety w rodzinie.
W dzisiejszych czasach, gdy zmieniają się granice pomiędzy rolami płciowymi, wielu ludzi będzie musiało zrewidować swoje poglądy na te tematy. Myślę, że jakiekolwiek schematy, czy: „Kobiety na traktory lub do hut” czy to „Kobiety do garów” są krzywdzące i po prostu prostackie. Pozwólmy swoim żonom i mężom wybrać swoje miejsce w życiu.
Podsumowując ten wątek, chcę zadać Ci pytanie na temat genezy Twojego stosunku do Waszych ról w rodzinie. Czemu myślisz tak jak myślisz? Skąd wiesz to co wiesz? I skąd wzięły się Twoje poglądy w tej sprawie? Masz może jakieś osobiste doświadczenia w tym temacie? A może są to tylko obiegowe opinie?
Zarzut nr 2: Mieć szefa w domu? A czy przypadkiem teraz to nie masz szefa w domu? Pewnie myślisz, że sam jesteś szefem 😉
Wiele razy słyszę, że nie będę prowadzić wspólnej firmy ze współmałżonkiem, bo nie chce mieć szefa w domu. I to szczególnie mnie śmieszy, gdy te słowa wypowiada facet. Proszę nie rzucać we mnie pomidorami, ale nie jestem ślepy. Nie spotkałem domu, w którym rządziłby facet. Co więcej, jak mawia Dorota (moja szefowa ;)), kobiety inteligentne sprawiają takie pozory, aby facet myślał że rządzi. I chyba każdy słyszał porzekadło o głowie domu i szyi, która tą głową kręci.
U nas w domu podzieliliśmy się strefami za które jesteśmy odpowiedzialni. Ja bym tego szefowaniem nie nazwał. Ja nazywam to strefą odpowiedzialności, a nie rządzenia innymi. Myślenie kategoriami szef-podwładny wydaje mi się takim odpryskiem negatywnej strony mentalności pracownika. Taka trochę stara zasada rekruta w wojsku: Jak najdalej przełożonych, a jak najbliżej kuchni. Ponownie wyskakują z nas schematy bezwiednie powielane od pokoleń.
Zarzut 3: Przecież się pozabijamy gdy będziemy całodobowo.
Tu stoi pytanie, takie w formie papierka lakmusowego. Czy przypadkiem fakt takiego postawienia sprawy nie wynika z obawy o wypłynięcie na wierzch jakichś naszych problemów w relacjach?
Oczywiście, nikt z nas nie jest automatem, mamy swoje emocje. Przyznam, że każdy potrzebuje swojej strefy wolności, swojego azylu. To nie jest tak, że zawsze będziemy jak papużki nierozłączki. W takich sytuacjach braku osobistej, mentalnej przestrzeni nasze relacje wcale się nie poprawiają.
Z drugiej strony chyba jestem mało reprezentatywnym przykładem w tym temacie. Jako licealista przykleiłem się do koleżanki Doroty prawie całodobowo i przychodziłem często do niej przed lekcjami, razem szliśmy do szkoły, a po szkole razem spędzaliśmy czas przeznaczony na odrabianie lekcji. Następnie razem poszliśmy na ten sam kierunek studiów. W tamtym czasie ważniejsze było być razem niż to, jaki kierunek to będzie. Oczywiście są zwolennicy i przeciwnicy homogeniczności poglądów i pracy w tym samym zawodzie. My na pewno wyznajemy podobne zasady i mamy zbliżone poglądy, ale często myślimy inaczej. Nie jesteśmy klonami.
Pamiętam, gdy lockdown w pandemii COVID-19 zmusił wiele małżeństw do całodobowego przebywania razem i niektórzy mieli z tym ogromny problem. W naszym wypadku nic się nie zmieniło. Od wielu lat razem pijamy poranną kawkę, jadamy śniadania, obiady i kolacje. Nam się nic nie zmieniło. I to stało się przy okazji wspólnego budowania firmy rodzinnej. Wypracowaliśmy bardzo dobrze samoregulujący się mechanizm. W naszej działalności sporo jest wyjazdów i po prostu raz na jakiś czas jedziemy oddzielnie. Czasami terminy konferencji się nakładają i wtedy jeździmy na nie oddzielnie. I to jest strefa naszego odreagowywania, zatęsknienia i czas na przemyślenia i wnioski. Do tego mieszkamy w wygodnym domu i możemy swoje biznesowe obowiązki wykonywać oddzielnie. Poza tym mamy swoje hobby i nie „wciągamy” w nie współmałżonka.
Temat 4: Wasze relacje – czyli przy rozwodzie winne są zawsze dwie strony:
1. żona (wymiennie mąż) i 2. teściowa.
Wszelkie obawy sprowadzają się do strachu i prostego: czy nasze relacje wytrzymają taką próbę.
I to jest bardzo dobre pytanie. Mam przekonanie, że każdy w duchu marzy o wspaniałych relacjach i małżeństwach. I warto o to powalczyć. Może warto się czegoś nauczyć, może książki poczytać, a może czasem i do terapeuty warto trafić. Nie wiem. To trochę jak z nadwagą. Niekiedy metoda ŻP (żreć połowę) i trochę ćwiczeń wystarczy. A czasem trzeba pójść do specjalisty dietetyka i uzyskać wsparcie i poradę.
Tą obawę o trwałość relacji warto przemyśleć.
Nas spotkało ogromne szczęście. Na naszej drodze spotkaliśmy wspaniałe pary i rodziny. Nasi „Aniołowie Biznesu”, jak nazywam naszych mentorów, to są ludzie we wspaniałych, zdrowych wieloletnich związkach. Takich na całe życie. Od nich uczyliśmy się zarówno prowadzenia biznesu, jak i budowania silnego małżeństwa. Wartość zdrowej rodziny widzieliśmy jako jedną z nagród właściwie prowadzonej firmy. Pewnie dlatego tak promujemy biznesy rodzinne.
Jeżeli Wam obojgu miałaby nie wyjść wspólna firma, to jakie masz szansę na szczęśliwą rodzinę? Dużo widziałem przykładów toksycznych relacji w domu. Czasami brak symetrii w relacjach aż kłuje w oczy. Czasem widzi się nawet domowego hegemona (niezależnie od płci). I takie pary wcześniej czy później musiały poprawić swoje relacje. W innym wypadku rozpadały się z powodu rozpuszczenia, wyparowania relacji. Podobają mi się symetryczne relacje w domu, gdzie ludzie mają ogromny szacunek do siebie, jasno określone strefy odpowiedzialności i prawdziwie przyjacielskie, partnerskie relacje. Co bardzo ważne, te strefy odpowiedzialności sami sobie ustalili, więc się tego pilnują.
Wspólna firma może być katalizatorem zmian i to zmian na lepsze. Można tez zapytać czy wspólnik to przyjaciel? A współmałżonek nie powinien być przyjacielem? To czemu nie mógłby być wspólnikiem?
Zachęcam do czytania książek. Kilka pozycji na dole wpisu.
Temat albo sugestia nr 5. Randki – czyli zebranie zarządu.
Dużo pracujemy z ludźmi i mamy ciekawe obserwacje. Najczęstszym problemem jest zła komunikacja między ludźmi. W rodzinach czy spółkach to widać bardzo wyraźnie. Takie „jechanie” na domysłach i powtarzanie tych samych błędów bez końca. Np.: „Przecież JA wiem co on/ona myśli”.
Chyba każdy zna sytuacje par, którym z biegiem lat coś tam się wypaliło, coś tam wyblakło. Takie standardy, że on miał być wysportowany i mieć wytrenowany na siłowni „kaloryfer”. Zamiast tego ma „bojler”. A ona, często nieumalowana biega po domu cały dzień w dziurawych dresach lub nie daj Boże w pikowanej podomce.
Wtedy najlepiej wprowadzić jakieś ożywcze zmiany. I tutaj wspólna firma może pomóc. Widzimy bardzo proste rozwiązania większości kłopotów pomiędzy wspólnikami-małżonkami. Zachęcam do wprowadzenia niezbędnego narzędzia w każdej firmie, czyli do zebrania zarządu. Mnóstwo ludzi uważa randki za atrybut czysto przedmałżeński. Coś na kształt marketingu przedwyborczego. Ona zawsze pięknie umalowana, on wysportowany i z czystymi paznokciami. A po ślubie – znów doganiają nas wzorce przodków, nasze kulturowe DNA – jak mawia mój mentor biznesowy.
Nasze metody na zebranie zarządu
My z Dorotą namawiamy każdą parę, aby nie kończyć ze zwyczajem chodzenia na randki po ślubie. Wręcz odwrotnie, zwiększyć ich nieodzowność. Może raz w miesiącu, może z inną częstotliwością, ale za to regularnie. Trzeba wyjść z domu i zrobić ZEBRANIE ZARZĄDU Waszej firmy, czyli rodziny. Gdy przy tym prowadzicie wspólną firmę to jeszcze lepiej, rozumiecie wagę takich wymian myśli, poglądów, marzeń, czy trosk. Czasem wymianę smutków lub potrzeb, ale zawsze „Ku Chwale Ojczyzny”. Z własnego doświadczenia podpowiem, że pierwsze kilka randek czy jak kto woli zebrań zarządu po dłuższej przerwie najlepiej zrobić w jakimś lokalu. Tam nie można rzucać talerzami. Jeżeli razi Cię słowo randka to zamień je na wyrażenie: zebranie zarządu. Ale nie bój się i rozmawiaj, komunikuj i walcz o lepszą firmę oraz związek.
Temat 6: Jak to mówią w USA – Wuj Sam zawsze głodny.
W USA personifikacją rządu jest mityczny Wuj Sam. Taki zawsze głodny Ciebie jako rekruta i Twoich pieniędzy jako podatków. Na tym blogu nie dowiesz się która forma prawno-podatkowa będzie najlepsza dla waszej firmy rodzinnej. Każdy ma inną sytuacje. Każda forma opodatkowania ma swoje zalety i wady. Czasami rodzaj działalności implikuje wybór formy opodatkowania. Znajdź mądrego doradcę podatkowego lub księgową i dopytaj co będzie najlepsze w twojej sytuacji. Polskie prawo przewiduje cały szereg form prowadzenia działalności gospodarczej. Po prostu, wybierz właściwie, płać podatki i śpij spokojnie.
Podsumowując cały ten podniecający temat mogę żartobliwie zdradzić, że gdy nas spytają co robimy, my odpowiadamy, że prowadzimy ciekawe życie. Ja sypiam ze swoją sekretarka, a Dorota flirtuje ze swoim kierowcą. Zdecydowanie polecam robić takie zebranie zarządu we własnym małżeństwie prowadząc własną firmę. Firmę rodzinną.
A do poprawy relacji w zarządzie polecam tytuły:
„Osobowość Plus” Florence Littauer, „Pięć języków miłości” Gary Chapman, „Małżeństwo jakiego zawsze chcieliście” Gary Chapman, „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus” John Gray, „Pozytywne profile osobowości” Robert Rohm
Bardzo dobrze napisane! Kiedy rozmawiam ze znajomymi, też często nie mogą pojąć jakim cudem lubimy z mężem pracować razem. Wyczytałam też kilka rzeczy, nad którymi musimy popracować, dziękuję, że zwróciłeś na wszystkie te aspekty uwagę. To teraz tylko ustalimy spotkanie zarządu ze sobą wzajemnie i ulubionym daniem, i do przodu!
Dziękuję bardzo za pochwały, a co do zebrania zarządu ze sobą i ulubionym daniem, to może warto to danie wspólnie przyrządzić? 😉 Pozdrawiam serdecznie